Time to say good bye…
We have huuuuge delay in updating the blog but a lot is going on with all the species:)
Finally, I’ve got down to saying good bye to Litter A babies on the page whereas in reality they are all already well adapted to their family life in loving homes.
The last moments in Mareeba in the pictures. Enjoy:)







No words needed…

Puppies are growing sooo fast… too fast…
Now, I can see how busy I am with a few species added to our ranch. I’m updating puppies photos when they are already in their new homes:((( but never too much of puppies’ spam:)







26 sierpnia 2021 na pewno pozostanie najbardziej pamiętnym dniem dla hodowli Mareeba!

Dlaczego? Co to za data? W Częstochowie wchodzą pielgrzymki, bo to Matki Boskiej Częstochowskiej. No tak, ale w tym roku wydarzyło się coś jeszcze. Międzynarodowy Dzień Psa? Też. Ale to jest co roku. Dobrze, zdradzę Wam…
W naszej hodowli urodził się pierwszy w Polsce miot 8-u szczeniąt merle z matki black tri. Przy czym wszystkie przeżyły. Dwa ostatnie urodziły się niestety przez cesarskie cięcie, gdyż Ambu The Rescued Koala i A Smiling Dingo były splątane łożyskami!!!!
Meg szybko doszła do siebie mimo moich obaw i po dwóch godzinach od zabiegu zajmowała się już dziećmi. Ambu nie miał odruchu ssania i karmiony był kozim mlekiem strzykawką, ale nastepnego dnia juz był pierwszy przy cycu.
Więc dzień ten mimo olbrzymiego stresu i wielu trudnych decyzji zakończył się najszczęśliwiej jak tylko mógł.










Miot A w Mareeba już lada dzień!
Jest to szczególny miot dla nas, gdyż oboje rodzice mieszkają z nami, znamy je i kochamy – dlatego literka A, w pełni nasz, przemyślany i wyczekany. Mamy idealny scenariusz – co szczeniaczki powinny koniecznie odziedziczyć po rodzicach:) Jednak wiadomo, że w każdym gatunku oczekiwania czasem się rozmijają z rzeczywistością, ale wierzymy, że przynajmniej w pewnym stopniu nasz plan doboru genetycznego nie zawiedzie.
Jeżeli chodzi o eksterier:
Gray jest małym Aussikiem. Mimo mocnej jak na jego rozmiary kości jest lekki (19kg) co jest dla nas idealne. Świetnie sprawdza się jego waga i rozmiar w sporcie, podróżach (idealnie się wszedzie mieści) czy pasieniu (jest bardzo szybki, a masa nie obciąża stawów przy nagłych zwrotach). Dodając Grayka do naszej hodowli i puli genetycznej mieliśmy właśnie nadzieję „zmniejszyć” typowe Aussiki występujące w Polsce, które dochodzą nawet do 40 kg! Jest to pierwszy miot w życiu Graya i wkrótce będziemy mieli pewność czy uda nam się osiągnąć bardziej kompaktowe zwinne pieski w cudnym ciałku Aussie.
Oboje rodzice mają piękne, idealnie proporcjonalne głowy z wyrźnie zaznaczonym stopem. Sama Meg dawała w poprzednich miotach cudne głowy więc połączenie jej z wyrazistym pysiem Graya może juz tylko prowadzic do efektu WOW!
Możliwe są wszystkie kolory poza bi.
Wszystkie szczeniaki urodzą sie z długimi ogonkami i takie pozostaną:)
Charakter i predyspozycje:
- Meg jako pełna energii suka, uwielbiająca grę w jolly ball i wszelkie sporty wymagające aportu na pewno przekaże tę ceche części potomstwa. Poza zamiłowaniem do sportu, jest karna, posłuszna, chodzi przy nodze bez smyczy, zostanie na komendzie ile trzeba – jest po prostu psem, którego można być pewnym i który jest ostoją i skałą, na której można się oprzeć. Większość psów, które przybyły do naszego domu po niej była szkolona przez naśladownictwo Megusi.
- Gray jest delikatniejszy i bardziej wrażliwy. Jest „psem jednego pana” – mnie. Kocha mnie bezwarunkowo i bezgranicznie. Jest zawsze tam gdzie ja. Nie ma żadnych wymagań od życia innych niż bycie nie więcej niż metr ode mnie. Synek mamusi. Moja prawa ręka na farmie. Talent i intuicja psa pasterskiego sa u niego miłym dopełnieniem idealnego wizerunku. Jak dla mnie nie ma wad:) Może mógłby być twardszy i nie dać sobą pomiatać sukom, ale zawsze lepiej mieć samca w stadzie „pantoflarza” niż agresora emanującego testosteronem więc stanowczo wolę taką wersję. Poza tym uważam, że jest to pies, który obroniłby mnie w razie ataku na moją osobę, choć ogólnie Aussie nie sa psami obronnymi.
Bardzo mile widziane są pasieniowe domki dla dzieci tej pary. Większość dzieci Meg świetnie sobie radzi pasieniowo więc wsparte genami Graya szczeniaki powinny bardzo dobrze sprawdzać się na farmach.
Cessna – Anabelle’s baby daughter!
When Anabelle got pregnant we set up a monitoring system to be ready to save newborns from her fury. We’d been sure she would never accept the kind of limitations and sense of duty and obligation that maternity brings. Even for a mother goat!
I experienced a lot of sleepless nights as her mother – Ana – regularly rejected daughters so I had to bottle feed two litters – Abla and Ahsoka, and now Bella and Blaze. Ana accepts only sons. And the girls depend on me. After these experiences I expected only a worse situation from her daughter, Anabelle, who weighs 100kg and is able to terrorize the village:) – can steal, crawl beneath fences and only four dogs can move her.
When I saw on the recording the labour had started I run to the stables and to my surprise I realised Anabelle had changed. She was overwhelmed by the beauty of her babies and accepted eagerly my help with them. Instead of protecting her babies against her I now must restrain myself from spending whole days in the stables watching Anabelle blooming with the power of maternity. She is so caring and resourceful as a mother that she makes my bigger surprise as a breeder! She feeds them all by herself and I can sleep at night.


Skarby mają już 6 tygodni – sesja zdjęciowa się należy!
Poniżej najnowsze fotki maluchów – starałam się, żeby oddały ich charaktery i nie będę komentowała:) Dla każdego dwa ujęcia:)


















Szczeniak w domu -przygotowania i zakupy cz.1

- KLATKA – dla mnie zakup totalnie niezbędny i podstawowy. Polecam XL o wymiarach 107 x71. Warto zainwestować w dobrą jakość, bo to raczej nabytek, który posłuży nam na lata. Wraz z klatką warto się podszkolić z tzw. crate-training, który sprawi, że dla szczeniaczka będzie ona azylem i miejscem odpoczynku, a nie traumą. Nie chcę tu pisać długiego wywodu na temat treningu, bo post jest o zakupach, ale w trzech słowach – w klatce ma szczeniaka spotykać wszystko, co dobre i smaczne:) najlepsze kąski właśnie tam dostaje, zabawki węchowe i inne gadżety też. Jeżeli po prostu zamkniemy go i wyjdziemy na kilka godzin od razu – prawdopodobnie zniszczymy psie zaufanie do nas i klatki. Warto przy nim posiedzieć, pozostawiać otwartą klatkę z miseczką mięska, aż sam dobrowolnie zaśnie w klatce jak Boomer poniżej.

Można też jak Ewelina uczyć metodą klikerową na poczatku...
2. LEGOWISKO – Jak widać na zdjęciach Boomera – jest nabyte. I ma je nadal. Nie zjadł. Tak samo Bindi i Bobby. I reszta pierwszego miotu. Ja takiego szczęście nie miałam i wszystkie moje osobiste nabyte szczeniaki do roku głównie zajmują się jedzeniem legowisk. Również tych pancernych. Za każdym razem, gdy zanoszę resztki posłania do kosza i wierzę, że to było ostatnie zjedzone i piesek już tak nie będzie i kupuję nowe – sytuacja się powtarza. Więc co proponuję – kupić na początek i zaryzykować jedno, jak najbardziej płaskie i zniechęcające do gryzienia. Ale jak zje to odpuścić. U mnie koszty doszły do tysięcy złotych i nie było to rozsądne. Klatkę najlepiej wyłożyć kocykiem – nawet jak będzie skubał – nie wybuchnie watoliną na cały dom.

3. GRYZACZKI – na pewno każda ilość mile widziana, szczeniaczki najbardziej uwielbiają te piszczące – świnki, piłki, ale może to znacząco zakłócić odpoczynek domowników. Z tego względu najbardziej praktyczne wydają się szmaciane (Boomer śpi z takim na pierwszym zdjęciu), mogą to też być pluszaki, którym usuniemy niebezpieczne części, bo na pewno zabawa zacznie się od wyłuskania oczek.
4. KARMA – dostaną ją Państwo w wyprawce więc można się wstrzymać z zakupem, bardzo ważne, by szczeniak był na początku w nowym domu na tej samej karmie. Stres związany ze zmianą miejsca może powodować biegunki i wtedy łatwiej znaleźć przyczynę, gdy wiemy, że żywienie nie zostało zmienione. Gdy zmiana miejsca jest równoczesna ze zmianą karmy trudno o diagnostykę ewentualnych problemów.
5. ZESTAW MISEK NA WODĘ I KARMĘ – moje ulubione to na stojaku metalowym lub drewnianym. Utrudnia to szczeniakowi wylanie wody i wysypanie karmy.

6. Drybed – ten na powyższej ilustracji może też służyć jako legowisko. Jednak minusem jest nawyk szczeniaka spowodowany tym, że jak są małe w hodowli załatwiają potrzeby nie tylko na podkłady ale i na drybedy. Dlatego może on uznać, że to właśnie w tym celu jest rozłożony.
7. Zapas podkładów – zwłaszcza dla rodzin mieszkających w blokach. Jako że szczeniaczek nie będzie mógł wychodzić na spacery po osiedlu, aż do zakończenia serii 3 szczepień na pewno podkłady są niezbędne. Myślę, że również dla rodzin mieszkających w domach. Szczeniaczki (poza dwoma niechlubnymi opornymi wyjątkami, ale nie pokażę palcem) są nauczone korzystać z podkładów jednak robią to wtedy, gdy podkład jest w zasięgu wzroku. Dobrze więc w pomieszczeniach, do których maja dostęp rozłożyć takowe, bo na pewno nie będą się wracać i pamiętać, gdzie widziały podkład:) Najkorzystniej cenowo zakupić podkłady online.
8. Transporter materiałowy – nie jest to zakup niezbędny, jednak bardzo ułatwiający życie. Klatka XL nie zmieści się nawet do bagażnika SUVa więc jeżeli myślą Państwo o przemieszczaniu się z psiakiem (zwłaszcza w pojedynkę) – zapewnia to bezpieczeństwo wszystkim podróżującym. Jest lekki i zmieści się w bagażniku. Gdy pies będzie starszy można pomyśleć o szelkach dostosowanych do pasów samochodowych.
9. Obroża lub szelki – tutaj nie chcę przekonywać, które lepsze. Ja jestem zwolennikiem obroży dla malucha , a szelek dla starszego psa, któremu wolno już uprawiać sport czy biegać długie dystanse. Osobiście mam True Love Front Range. Złe szelki mogą wyrządzić duże szkody rosnącym stawom łokciowym. Jeżeli zdecydują się Państwo na szelki to ważne by były dobrane przez specjalistę i by odbyć instruktaż zakładania. Nie raz i nie dwa widziałam szczeniaczka w odwrotnie założonych szelkach.:)
10. Smycz – ja uwielbiam takie grubo- sznurkowe dla szczeniaczków,

a dla odrobinę starszego można kupić smycz z elementem amortyzującym, ale broń Boże flexi. Element amortyzujący pomaga bezboleśnie przeżyć czas, gdy piesek jeszcze nie umie chodzić na smyczy jak należy. Moim odkryciem jest smycz z poniższego linka i jestem z niej baaaardzo zadowolona:
https://tiptop24.pl/pl/p/Smycz-dla-psa-z-amortyzatorem-Standard/88
11. Smaczki do tresury – polecam ciasteczka z algami (takie w kształcie kostek) firmy Maced (nie, nie jestem przedstawicielem:) Znów, najlepiej kupić większą ilość online. Algi mają bardzo dobry wpływ na układ trawienny psiaków. Można też zrobić ekologiczne własnej produkcji z kurczaka zagrodowego – tu ekspertem jest Nikola Woźniczka-Gocyk, właścicielka Bindi i Bobby’ego i zwolenniczka BARFa. Gdyby ktoś chciał spróbować diety BARF (czyli mięsnej) dla swojego pieska, którą polecam z całego serca, to Nikola na pewno chętnie doradzi.
Velcro dog?! Sounds familiar? But what it really means in a daily life….
Jak pewnie większość z Was wie, velcro – znaczy rzep… a co robi rzep? – no czepia się:) Aussie to właśnie taki 20-30 kg rzep (bo rozstrzał wagi jest spory w rasie), który od momentu, gdy ode mnie z nim wyjedziecie się do Was przyczepi na dobre i na złe.
Brzmi fajnie? Każdy przecież chciałby takiego nieodłącznego towarzysza! Jednak chyba właściciele nie-Aussie, nie do końca rozumieją o co w tym chodzi. Postaram się Wam przybliżyć o co tak naprawdę chodzi na dwóch przykładach – Meg i jej pierworodnego syna, Boomera.
Dziś Ewelinka, czyli ta drobna osóbka, do której rok temu przyczepił się Boomer, pisze do mnie tak. „Moja praca to nie tylko zmagania z klientami, ale przede wszystkim z nosem Boomera.” I ilustruje problem:




Pewnie myślicie, że jest takie jedno miejsce w domu, gdzie możecie być sami… Pomyśleliście tak?:) Błąd. Nie ma takiego miejsca. Nawet tam będzie z Wami. Nawet jak wyprosicie i zamkniecie drzwi jego cierpienie i pełne bólu westchnienia i sierść w kratce wentylacyjnej nie da Wam spokoju. Boomer jest do tego stopnia przebiegły, że jak słyszy spuszczanie wody pędzi na sofę, że on niby wcale, nigdy, przecież on zna granice stalkingu!


Moja Meg jest dokładnie taka sama jak syn. Oboje też nie szczekają. Sterują właścicielem przy pomocy wzroku, westchnień lub obezwładnienia ciężarem. Słyszałam też o Australijczykach, które wymuszają uwagę szczekaniem – w takiej sytuacji jak nie zignorujemy przy pierwszej próbie – i t o tak ewidentnie, że zajmiemy się czymś innym odwróceni do psa, lub wyjdziemy i zamkniemy za sobą drzwi, nasze życie … hmmm – będzie dość stresujące. Będziemy musieli zacząć od przeprowadzki do głuszy, gdzie szczekanie naszego Velcro nie będzie nikomu przeszkadzało. Więc lepiej zachować tu konsekwencję i broń Boże nie dyskutować wtedy z psem i nie uśmiechać się, bo po nas.

Jako że Meg jest matką pojawia się tu pewien problem, gdyż instynkt macierzyński u wielu Aussie jest słabszy od Velcrowania. Przez pierwsze dwa dni – owszem, nie opuszczała dzieci, ale od trzeciego karmi, ogrzewa i myje tylko jak jestem przy niej. Ona była przy mnie cały czas jak ja karmiłam moje więc uważa, że teraz należy spłacić dług:) Tak więc czas, gdy ma maluchy nie zmienia tego, iż gdy ja wychodzę od nich – ona za mną. Przecież na pewno mi się coś stanie i już nigdy nie wrócę. Tak więc mamy wszyscy dyżury, aby zawsze ktoś z nas był przy Meg i maluchach (wiadomo, że najlepiej, żebym to była zawsze ja:)), gdyż inaczej matka Australijka przedłoży swój obowiązek względem nieopuszczania właściciela nad macierzyństwo. Dla niej też nie jest to łatwe, gdyż kocha swoje maluszki i gdy wychodzi z nami po karmieniu na dłuższy spacer do naszego lasu to co 2 minuty pędzi do domu sprawdzić czy są bezpieczne i znów nas dogania.
W sumie nie przypominam sobie sytuacji, żeby nie było jej obok. Gdy kilka dni po porodzie siedliśmy do rodzinnej kolacji i nagle zorientowaliśmy się, że jest tylko Gray, byliśmy pewni, że musiało się stać coś strasznego, może dostała krwotoku, albo coś podobnego. Wszyscy wpadli w panikę i wraz z Grayem zaczęliśmy biegać po domu i szukać Meg. Bo przecież skoro nie ma jej przy nas to pewnie nie żyje. Tu utrudnia szukanie zaleta Meggie, że nie szczeka. Dopiero Antoś przypomniał sobie, że szła go nadzorować, gdy miał przynieść warzywa ze spiżarni, ale już nie wróciła, bo przez gapiostwo zamknął psa. A że nie szczeka, to cierpliwie stała. Była bardzo obrażona jak ją wypuszczono i przeprowadziła dokładną kontrolę całego domu – czy się nie zawalił przez pół godziny jak jej nie było. Możecie więc być pewni – skoro Aussie nie ma przy Was znaczy, że nie żyje, albo dziecko zamknęło go w spiżarni:)
Pozostałe dzieci Megusi są tak samo velcrujące jak ona:) więc duża szansa, że Wasz pies też taki będzie. Czy jesteście na to gotowi?


