Za kilka dni spodziewamy się szczeniąt i w związku z atmosferą olbrzymiego wyczekiwania, kupowania ostatnich koniecznych produktów, nowych dry-bedów, podkładów i szykowania pokoju i porodówki dla Meg nachodzi mnie mnóstwo wątpliwości co do sposobu wybierania odpowiedniego domku dla konkretnego psa. Lub wybierania psa przez rodzinę.

We wszelkich poradnikach typu „jak kupić psa z dobrej hodowli”, mniej lub bardziej znający się na temacie autorzy, wyjaśniają, że absolutnie niezbędnym elementem dobrego wyboru jest odwiedzenie hodowli, poznanie szczeniaka, jego rodzeństwa i rodziców. Najczęściej ojciec miotu pochodzi z innej hodowli, kraju, a nawet kontynentu, bo przy kryciu utytułowanym reproduktorem romantyczna randka polega na inseminacji mrożonym nasieniem:) więc sugestia by poznać oboje rodziców jest z gruntu wyrazem braku wiedzy hodowlanej . Chyba, że autorzy takich sugestii pójdą dalej za ciosem i zaproponują zaplanowanie rok wcześniej długiego weekendu w USA w celu poznania ojca planowanego miotu. Też tak można.

Dalsze porady w temacie „wyboru szczeniaka” sugerują przeprowadzenie na miocie przez osoby przybyłe w celu wyboru szczenięcia rożnych testów behawioralnych, rzucanie przedmiotami i sprawdzanie ich reakcji na hałas itp, itd…

W zeszłym miesiącu ZKwP przeprowadziło w pewnym oddziale szkolenie z reprodukcji, opieki nad suką i miotem – szkolili lekarze weterynarii i hodowcy w jednym. Stanowczym głosem mówili jedno – podczas odchowu miotu nie ma żadnych odwiedzin! Szczególnie wskazywali na rodziny z dziećmi (bez żadnej infekcji) jako ogromne zagrożenie dla szczeniaczków. Podawali przykłady wzięte z życia utraty całych miotów.

Nie wyobrażam sobie co musi czuć hodowca, który stracił miot. Mam nadzieję, że nigdy tego nie poczuję. Jednak te szczeniaczki są zupełnie bezbronne i nieodporne. Moja sucz funduje mi regularnie porody w zimie, gdy prawie każdy ma infekcję, dolecza się czy właśnie jest w fazie inkubacji więc każdy odwiedzający i to co przynosi ze sobą jest dla nich potencjalnym ryzykiem. Oczywistym jest, że muszą się socjalizować i poznawać nowe bodźce, ale rodzą się w konkretnej rodzinie i zapewniam Was, że dzieci i zwierzęta tej jednej rodziny to wystarczająca stymulacja dla tych maleństw.

Bezpieczeństwo maluchów to podstawowa kwestia, bez której cała reszta się nie liczy. Dlatego chciałabym tym razem, spróbować dobrać rodziny, które zaufają mi na tyle, że do pierwszego szczepienia powstrzymają się z odwiedzinami.

Podczas odchowu miotu B – pierwszego w naszej hodowli, przez nasz dom i rodzinę przewinęło się mnóstwo osób. Najczęściej młode pary, które bycie razem chciały zacząć od wspólnej opieki nad czworonożnym przyjacielem.  Zapraszałam ich do pokoju zabaw szczeniaczków, poznawali Meg i siadali na podłodze by się maluchom poprzyglądać. Dzień w dzień ponawiał się jeden z dwóch schematów –  1) najbardziej przytulaśna suczka z całego miotu – Arika, ładowała się na kolana gości, którzy zgodnie twierdzili, że chcą tego właśnie psa, bo ich wybrał! Kochani to tak nie działa! 🙂  2) Inni po zobaczeniu niebieskich oczek Bindi i Blue- suczek blue merle – tracili za przeproszeniem rozum i oferowali duże pieniądze, żeby nie sprzedawać ich rodzinom, które już je kochały. Jak dla mnie był to jedyny efekt wizyt u szczeniaczków. Moje podniesione ciśnienie.

Wszystkie osoby, które w zeszłym roku nabyły ode mnie szczeniaka były ze mną w codziennym kontakcie Messengerowym dostawały tony filmików i zdjęć. Wierzcie mi jak ja kupowałam swoje psy dostałam może 3 filmiki … i się cieszyłam. Wiadomo, nie jesteście mną i nie musicie się na to godzić. Jednak wykład tego weterynarza w połączeniu z moimi doświadczeniami wizyt zeszłorocznych skłania mnie do decyzji, by do pierwszego szczepienia nie zgadzać się na wizyty przygodnych osób, które chcą sprawdzić jak się mają szczeniaczki.

Część z Was pewnie powie, że może w lutym trzymam je w szopie z kozami i głodzę – trudno. I co chwilę przynoszę do salonu na porcje zdjęć i filmików dla Was – trudno. Mnie kiedyś pewien rosyjski hodowca, gdy byłam w Moskwie, odmówił sprzedaży szczeniaka, gdy chciałam przyjść i tak naprawdę skontrolować jak są wychowywane, bo to wielka i słynna hodowla. Odmówił mi również, gdy chciałam już szczeniaka w ciemno bez odwiedzin. Powiedział, że jeżeli już teraz okazuje mu brak zaufania i myślę, że wiem lepiej to on nie sprzeda mi psa ze swojej hodowli. I teraz wiem, że miał rację, bo nabywając szczeniaka od nas wiążecie się z hodowlą na całe jego życie. Musimy choć trochę sobie nawzajem pasować.:)

Są sytuacje, gdy po wielu przemyśleniach sama chcę zaprosić przyszłych właścicieli – gdy mam wątpliwości, który pies bardziej spełni ich oczekiwania. Jeżeli wysłuchawszy mojego zdania, nadal obstają przy swoim, że sobie poradzą – zgadzam się na to. Ale chcę im pokazać czarno na białym, które zachowania szczeniaka mogą wg. mnie skutkować problemami w ich sytuacji. Tak było np. z Boomerem. Moim pierworodnym. Był jedynym wycofanym szczeniakiem. Ale praca jaką włożyła w niego Ewelina zaskutkowała stworzeniem ideału Aussie rozpoznawalnego nawet w innych krajach. Wiedziałam jednak, że ona ma to zorganizowane i przemyślane – wymieniali się z Kubą , by pies nie był sam, Ewelina wybrała ostatni rok studiów na nabycie psa, by być jak najwięcej w domu. I wszystkie moje obawy okazały się płonne. A dom dla pierworodnego hodowli to trudna sprawa:).

Dla tych, którym się wydaje, że powyższe ograniczenia są niezgodne z zasadami kupowania szczeniaka – zapraszam na stronę Harmony Hills Aussies, jednej z topowych hodowli Aussie na świecie. Etykieta nabywania szczeniaka jest  po angielsku, ale poświęćcie chwilę, by zagłębić się w spojrzenie na kwestię wyboru psa wg bardziej doświadczonych od nas. Skorzystajmy z doświadczenia tych, którzy wyhodowali setki najwspanialszych Aussie świata (np Cash – Harmony Hills Money Talks). Szczególnie polecam punkt nr 5.

http://www.harmonyhillaussies.com/puppy-buyer-etiquette.html

Jak polecają hodowcy z Harmony Hills – nie szukajcie szczeniaka, ale hodowli, która Wam odpowiada. W ciągu całego roku, poza pojawieniem się szczeniaczków, każdy jest w naszym domu mile widziany. Możemy pójść na spacer z psami do naszego prywatnego lasu, popatrzyć jak Aussie zaganiają uparte kozy i napić się dobrej kawy. Wtedy jest moment na poznawanie hodowli, hodowcy, psów i warunków. Potem nadchodzi moment zaufania – że hodowca zrobi wszystko co w jego mocy, by zapewnić szczeniaczkom najlepszy start w życie i też by właściwie dobrać psa do Waszych oczekiwań.

,